Jerzy, wybacz ale będę czepliwy
W czasie ładowania opór wewnętrzny maleje, rośnie napięcie a prąd maleje bo maleje różnica potencjałów akumulatora i źródła ładującego.
Co do ładowania stałym prądem ok, ale tylko do wystąpienia gazowania. Inaczej napięcie rośnie, dochodzi do elektrolizy elektrolitu (tlen i wodór- w przypadku skrajnym a iskrzącym BUM, normalnie płyty na wierzchu i zasiarczenie) Ładowanie stałym napięciem było o tyle lepsze, że przy prawidłowo dobranym napięciu w pewnym momencie prąd przestawał płynąć i ładowanie kończyło się samoistnie. Tyle, że warto było ograniczyć na początku prąd do rozsądnej wartości by nie zagotować baterii (elektrolit wyglądał jak kawusia), lub nie doprowadzić do wykrzywienia płyt i uszkodzeń.
Pojemności akumulatorów są różnie podawane, jako C5, C10, również C20. Oznacza to prąd jaki możesz teoretycznie pobrać z akumulatora przez czas 5, 10 czy 20 godzin. Oczywiście im wyższe C tym bardziej robimy klienta w konia bo pozornie pojemność rośnie, co słusznie zauważył Tomek
Do tego trzeba pamiętać, że dostępne jest tylko 80% pojemności akumulatora. Głębsze rozładowanie powoduje nieodwracalne zasiarczenie płyt i utratę pojemności. Żeby jeszcze bardziej namieszać powiem, że akumulator kwasowy w czasie kilku pierwszych cykli pracy będzie wykazywał mniejszą pojemność i dopiero później rozrusza się.
Jak widać nie ma tak prostej rzeczy, której nie dałoby się skomplikować, nawet gdy chodzi o ponad stuletnią, dobrze znaną konstrukcję