Nie mam zamiaru kontynuować tematu polegającego na krytykowaniu pomysłu kolegi.
Po prostu sam niekiedy jestem zdziwiony, jak takie pomysły żyją w Internecie. Parę tygodni temu trafiłem na YouTube na filmik nakrecony przez człowieka, który był święcie przekonany (a przynajmniej nie wyglądało mi to na fałszywkę zrobioną dla żartu), iż dysponuje przepisem na stworzenie "antygrawitacyjnego silnika wolnej energii". Bo cóż w tym trudnego? Wystarczy zbiornik w formie torusa, w którym przechowujemy "specjalny" materiał - płynny metal o właściwościach magnetycznych, który jednocześnie nie podlega tarciu. Potem tylko rozpędzamy ten płyn w zmiennym polu magnetycznym do prędkości bliskiej c i voila!
W moim bliskim otoczeniu też znaleźli się ludzie, którzy wyczytali gdzieś w Internecie o jakimś "genialnym" pomyśle jakiegoś Polaka, który wynalazł "samochód jeżdżący na wodę". Oczywiście "wielkie korporacje nie pozwoliły, żeby wyszło to na jaw".
Pytając o szczegóły nie uzyskałem nic więcej poza dość ogólnym opisem źle rozumianego układu regeneracji ciepła, stosowanego już w maszynach parowych. Oczywiście rozmówcy także nie byli zbyt obyci z termodynamiką, gdyż ich zdaniem taki silnik powinien działać nawet po odcięciu dostępu energii z zewnątrz.
Tak to niestety wygląda. Nauka fizyki w naszych szkołach stoi na opłakanym poziomie. Dzieciaki uczy się rozwiązywania równań, oczekuje się od nich, że zakują wszystkie formułki i wzory i wykorzystają tę wiedzę na egzaminie, bez faktycznego rozumienia tematu. Moim zdaniem zrozumienie powinno iść pierwsze. Podstawowe wzory i formułki są ogólnodostępne...