No coz... Ja pytalem o podejscie "ortodoksyjne". Jedna lampa, sygnal wejsciowy podawany na siatke, wyjscie podlaczone do anody. Bez przekraczania zalecanych wartosci. Wychodze z zalozenia, ze lampki trzeba szanowac. Nie chodzi tylko o kwestie finansowe, koszt zakupu kolejnej na miejsce przeciazonej - tych wyprodukowanych przed kilkoma dekadami przeciez juz nie przybedzie...
Po prostu chcialbym wiedziec jak orientacyjnie okreslic spodziewana moc na wyjsciu dla okreslonej czestotliwosci, przy zachowaniu zalecanych parametrow pracy, w oparciu o dane z karty katalogowej. Chodzi mi o rzad wartosci: na tej lampie pare watow, na tej kilkanascie, na tamtej kilkadziesiat, a z tej wycisniesz co najwyzej jednego wata.
Moge zapytac co miales na mysli piszac o trudnosciach zwiazanych z malymi lampkami? Znow nie chodzilo mi o wyciaganie z nich ostatnich elektronow, przegrzewanie anody do granic wytrzymalosci i wyciskanie mocy przekraczajacej to, co zakladala fabryka. Ot, po prostu takie lampowe Pixie albo Tuna Tin.