03-03-2024, 17:44
Jest takie przysłowie,- " każdy lekarz ma swój cmentarz". Mam i ja. Ale zanim przejdę do meritum opowiem czego sprawa dotyczy i co trzeba moim zdaniem zrobić aby uniknąć zniszczenia radia. Zadzwonił do mnie kolega i opowiedział rzecz dołującą. Miał YAESU FT 950 i niechcący podłączył napięcie zasilania 13,8V DC pod pracujący zasilacz. Nie zauważył ze zasilacz jest włączony. Ludzki błąd! Nastąpił "strzał" i radio zamilkło. Nie dało sie więcej załączyć. Po otwarciu obudowy okazało się ze obwód odpowiedzialny za załączenie głównego stycznika po prostu wyparował. Dosłownie! Ścieżki plus elementy, jedna wielka "czarna dziura" i smutek. Kiedy urządzenie do mnie trafiło było już u kilku fachowców. Każdy odmawiał. Ja postanowiłem sprawdzić CO jeszcze padło. W tym celu "podmostkowałem" główny stycznik i podałem napięcie na układ... Okazało się że tu producenci skrewili konkretnie. Owszem napięcie jest, po zmostkowaniu 13,8V zadziałał nawet procesor ale wyświetlacz dalej ciemny i żadna funkcja nawet nie "miauknie" ! czyli trzeba "kopać dalej" ale ja wymiękam bo nie ma gwarancji na to ze jak uzupełnię na "mordce" wyświetlacza kolejne napięcia coś jeszcze nie "poleci " i to konkretnie już wtedy...
Jednak patrząc na układ i studiując serwisówkę stwierdzam że:
YAESU w tym przypadku zrobiło bubla co się zowie! A jeśli któryś z Was ma takie urządzenie to niech popatrzy na serwisówkę ( strona 71) i poogląda CO jest źle a raczej czego brakuje że to "strzeliło" i to konkretnie. Po pierwsze nawet w najgorszym chłamie z CB radio na wejściu zasilania jest zamontowana potężna ( jak na CB radio ) dioda zapobiegająca dwóm sprawom. Po pierwsze przypadkowemu odwrotnemu podłączeniu napięcia ( wtedy ma mieć zwarcie i "odlecieć" chroniąc radio przed spaleniem) Po drugie chroni radio przy prawidłowym załączeniu przed "szpilką" która "resetuje" wszystkie półprzewodniki a im bardziej skomplikowane tym skuteczniej. TU w radiu za "miliony monet" ktoś z projektantów ( po zdalnym nauczaniu chyba) zapomniał zamontować takie zabezpieczenie. Wystarczył by zwykły DIAK telekomunikacyjny, albo w ostateczności dioda Zennera o mocy 2A na 12V ( maksymalnie wtedy przepuszcza 13,8 V) zabezpieczona kilkoma kondensatorami ( wartości 100 nF/100V na przykład) i nie było by problemu. Kolejna rzecz to budowa układu sterującego załączeniem głównego przekaźnika. Po prostu źle pojęta oszczędność. Toż nawet "głupia" żarówka ma tranzystory kilkukrotnie mocniejsze i sprawniejsze! A TU! CO TO MIAŁO BYĆ????? Prowizorka?! Tranzystory wielkości pół na pół milimetra. Diody "symboliczne" wielkości łebka od szpilki, i TO miało wytrzymać różnego typu i przeznaczenia zasilacze często przewidziane na ciężkie warunki? No kpina jakaś po prostu! Wiadomo że jak nastąpi powódź albo nie daj Boże trzęsienie Ziemi to wszyscy "nasi" będą potrzebni do zapewnienia łączności. I co? Radio ma paść bo akumulator 12V od kombajnu Bizon lub od "zabiedzonego" C 360 przestrzeli układ zasilania??? Noż.... ( przeklął bym jak sierżant w wojsku ale forum czytają dzieci). Jest JESZCZE JEDFNO zagrożenie! Napięcie 12V po podłączeniu do zasilacza cały czas zasila procesor i układy logiczne!! Czy Wy myślicie że są tam jakieś zabezpieczenia aby nic złego nie nastąpiło? Otóż nie! NIC kompletnie poza kilkoma symbolicznymi kondensatorkami. Czyli że oprócz "odparowania" układu załączenia przekaźnika jeszcze zagrożony jest procesor! Po prostu kreskówka "SĄSIEDZI" to przy tym Pikuś.
CO PROPONUJĘ ZROBIĆ...
Zapobiegawczo skoro nie chce się Wam grzebać w radiu to trzeba zabezpieczyć zasilacz. Po pierwsze zamontować światełko na pulpicie żeby było wiadomo kiedy jest włączony. Po drugie dobrze jest zamontować na wyjściu pomiędzy plusem a minusem diodę Zennera 12V, o mocy 2 do 5Amper . Taka dioda ma napięcie graniczne 13,8 V więc pozwoli zasilić radio pełnym napięciem potrzebnym do pracy. Kolejna sprawa to załączenie wentylatora chłodzenia zasilacza bezpośrednio na wyjście 12V. Niech sobie "kręci"! Za to po wyłączeniu zasilacza rozładuje stabilizatory i elektrolity do zera co pozwoli na bezpieczne podłączenie każdego radia bez szkody dla układów. jest jeszcze jedno " ALE..." Czyli oporniki rozładowujące na kondensatorach elektrolitycznych w zasilaczu. Sprawdźcie to! Te oporniki muszą być sprawne! Jeżeli któryś "odleciał" lub takowych nie ma trzeba je obliczyć i wstawić. Kondensator nie zabezpieczony opornikiem rozładowczym źle pracuje i ładuje się nadmiernie. Nawet po wyłączeniu do niczego nie podłączonego zasilacza na zaciskach plus i minus potrafi przez to dłuższy czas pozostawać napięcie! Wkładamy kabel od transcivera i następuje "strzał" w elektronikę! Bo taki nadmiernie naładowany kondensator ma ładunek dużo większy niż nominalnie zaprojektowany w układzie i w takiej sytuacji tworzą się tzw. "szpilki" czyli króciuteńkie impulsy napięcia ( pojedyncze) które pustoszą układy tranzystorowe. Szczególnie w niedorobionych urządzeniach za "miliony monet" gdzie procesor jest "puszczony na prosto" bez żadnej prawdziwej ochrony.
Bawcie się dobrze!
PS
Owszem dobrze było by odciąć w transciverze ową płytkę i ją przeprojektować. taki eksperyment może się czasem udać ale pozostaje jeszcze stabilizator na układzie pulpitu. Tam jest stabilizator z układem odniesienia na tranzystorze polowym. Tzw. stabilizator precyzyjny i to ciężko będzie poprawić. Ale to kwestia tego co zrobi właścicel radia. Ja swoje powiedziałem, bubel i tyle!
Jednak patrząc na układ i studiując serwisówkę stwierdzam że:
YAESU w tym przypadku zrobiło bubla co się zowie! A jeśli któryś z Was ma takie urządzenie to niech popatrzy na serwisówkę ( strona 71) i poogląda CO jest źle a raczej czego brakuje że to "strzeliło" i to konkretnie. Po pierwsze nawet w najgorszym chłamie z CB radio na wejściu zasilania jest zamontowana potężna ( jak na CB radio ) dioda zapobiegająca dwóm sprawom. Po pierwsze przypadkowemu odwrotnemu podłączeniu napięcia ( wtedy ma mieć zwarcie i "odlecieć" chroniąc radio przed spaleniem) Po drugie chroni radio przy prawidłowym załączeniu przed "szpilką" która "resetuje" wszystkie półprzewodniki a im bardziej skomplikowane tym skuteczniej. TU w radiu za "miliony monet" ktoś z projektantów ( po zdalnym nauczaniu chyba) zapomniał zamontować takie zabezpieczenie. Wystarczył by zwykły DIAK telekomunikacyjny, albo w ostateczności dioda Zennera o mocy 2A na 12V ( maksymalnie wtedy przepuszcza 13,8 V) zabezpieczona kilkoma kondensatorami ( wartości 100 nF/100V na przykład) i nie było by problemu. Kolejna rzecz to budowa układu sterującego załączeniem głównego przekaźnika. Po prostu źle pojęta oszczędność. Toż nawet "głupia" żarówka ma tranzystory kilkukrotnie mocniejsze i sprawniejsze! A TU! CO TO MIAŁO BYĆ????? Prowizorka?! Tranzystory wielkości pół na pół milimetra. Diody "symboliczne" wielkości łebka od szpilki, i TO miało wytrzymać różnego typu i przeznaczenia zasilacze często przewidziane na ciężkie warunki? No kpina jakaś po prostu! Wiadomo że jak nastąpi powódź albo nie daj Boże trzęsienie Ziemi to wszyscy "nasi" będą potrzebni do zapewnienia łączności. I co? Radio ma paść bo akumulator 12V od kombajnu Bizon lub od "zabiedzonego" C 360 przestrzeli układ zasilania??? Noż.... ( przeklął bym jak sierżant w wojsku ale forum czytają dzieci). Jest JESZCZE JEDFNO zagrożenie! Napięcie 12V po podłączeniu do zasilacza cały czas zasila procesor i układy logiczne!! Czy Wy myślicie że są tam jakieś zabezpieczenia aby nic złego nie nastąpiło? Otóż nie! NIC kompletnie poza kilkoma symbolicznymi kondensatorkami. Czyli że oprócz "odparowania" układu załączenia przekaźnika jeszcze zagrożony jest procesor! Po prostu kreskówka "SĄSIEDZI" to przy tym Pikuś.
CO PROPONUJĘ ZROBIĆ...
Zapobiegawczo skoro nie chce się Wam grzebać w radiu to trzeba zabezpieczyć zasilacz. Po pierwsze zamontować światełko na pulpicie żeby było wiadomo kiedy jest włączony. Po drugie dobrze jest zamontować na wyjściu pomiędzy plusem a minusem diodę Zennera 12V, o mocy 2 do 5Amper . Taka dioda ma napięcie graniczne 13,8 V więc pozwoli zasilić radio pełnym napięciem potrzebnym do pracy. Kolejna sprawa to załączenie wentylatora chłodzenia zasilacza bezpośrednio na wyjście 12V. Niech sobie "kręci"! Za to po wyłączeniu zasilacza rozładuje stabilizatory i elektrolity do zera co pozwoli na bezpieczne podłączenie każdego radia bez szkody dla układów. jest jeszcze jedno " ALE..." Czyli oporniki rozładowujące na kondensatorach elektrolitycznych w zasilaczu. Sprawdźcie to! Te oporniki muszą być sprawne! Jeżeli któryś "odleciał" lub takowych nie ma trzeba je obliczyć i wstawić. Kondensator nie zabezpieczony opornikiem rozładowczym źle pracuje i ładuje się nadmiernie. Nawet po wyłączeniu do niczego nie podłączonego zasilacza na zaciskach plus i minus potrafi przez to dłuższy czas pozostawać napięcie! Wkładamy kabel od transcivera i następuje "strzał" w elektronikę! Bo taki nadmiernie naładowany kondensator ma ładunek dużo większy niż nominalnie zaprojektowany w układzie i w takiej sytuacji tworzą się tzw. "szpilki" czyli króciuteńkie impulsy napięcia ( pojedyncze) które pustoszą układy tranzystorowe. Szczególnie w niedorobionych urządzeniach za "miliony monet" gdzie procesor jest "puszczony na prosto" bez żadnej prawdziwej ochrony.
Bawcie się dobrze!
PS
Owszem dobrze było by odciąć w transciverze ową płytkę i ją przeprojektować. taki eksperyment może się czasem udać ale pozostaje jeszcze stabilizator na układzie pulpitu. Tam jest stabilizator z układem odniesienia na tranzystorze polowym. Tzw. stabilizator precyzyjny i to ciężko będzie poprawić. Ale to kwestia tego co zrobi właścicel radia. Ja swoje powiedziałem, bubel i tyle!