@ SQ3SWF Ja napisałem watek o BHP a nie o|" czysto technicznym" charakterze. Możesz mi wierzyć ze tłumienie podaje w takich wartościach w jakich mam a raczej miałem wyskalowany miernik. Swego czasu zajmowałem sie urządzeniami NMT i GSM. możesz mi wierzyć wiem o czym piszę choć oczywiście co do jednostek to a i owszem. Naukowo podaje sie w dB, Poza tym tu jak to sie mówi każdy "wie swoje" i zrobi tak jak mu pasuje. Ale trzeba zwrócić uwagę że to MOŻE być niebezpieczne. I jest a jakże w nadmiarze, dlatego trzeba o tym pisać bo zabawa powinna byc bezpieczna.
STAŁO SIĘ ! TRZEBA WEZWAĆ KARETKĘ...
No właśnie! Nie trzeba wypadku przy radiu ale...
Idziemy sobie przez park patrzymy... na ławce siedzi człowiek i telepie go jak nie wiem co. nie wygląda na pijanego ale wiadomo ze coś mu jest. nie ma rady - trzeba dzwonić bo inaczej albo zagryzie nas sumienie albo bekniemy za nieudzielenie pomocy. Dzwonimy na 112, zgłasza sie ... operator dyżurny ( tu numer) słucham...
- panie bo tu w parku jest człowiek i telepie go strasznie ale nie wiem co mu jest!
... no dobrze ale wiek , jakies bliższe dane...
- nie wiem bo pierwszy raz go widze , przechodziłem tedy i zauważyłem co i jak!
... no ale prosze pana ( facet zaczyna dyskutować przeważnie bezprzedmiotowo) bo każdy z nas powinien mieć ukończony kurs pomocy przedmedycznej...
- jedno najważniejsze pytanie , czy wysłał pan zespół do nas?
... tak wysłałem, ale wie pan taki kurs pomocy powinien mieć każdy...
- tu rozłączamy się "wylewnie" i jeśli w ciągu następnych 10 minut karetka się nie zjawi znowu dzwonimy , tym razem na Policję również poprzez 112. Ja nie chce tu oczerniać szacownej instytucji ale wielu tzw. panów dyspozytorów ma w tzw. dużym poważaniu nas jaki i wysłanie zespołu bo... nasz znaleziony człowiek to może być znany "leżak parkowy" ale faceta telepie i trzeba gościa ratować. Po sprawdzeniu na Policji w ciągu 10 minut zjawiła sie karetka.
Koledzy ! Ja tu nie sugeruję żeby za każdym razem sprawdzać dyspozytora czy naprawdę wysłał zespół i każdego posądzać o zła wole ale praktyka uczy że niektóre tragedie mogły by sie nie wydarzyć gdyby sprawdzono dyspozytora lub nawet w braku karetki wysłano radiowóz Policji i np. zasłabniętą kobietę zawieziono na SOR własnie tym środkiem transportu.
POZA TYM - trzeba pamietać żeby być ostrożnym w udzielaniu pierwszej pomocy "przedmedycznej" jesli nie znamy osoby bo to moze byc osoba chora np. na HIV lub inne sprawy. Zrobimy usta - usta i potem... Poza tym facet moze nas zadrapać i mamy "pozamiatane". Pomocy przedmedycznej typu usta - usta lub podobnej udzielamy tylko osobom które znamy i wiemy ze sa zdrowe. Inaczej sami możemy być narażeni na choroby. Tu nie ma żartów.
Stanowisko ratowników jest w ostatnich czasach jednoznaczne - żadnego "usta-usta". Stosujemy wyłącznie masaż serca.
Warto się zapoznać z praktyką, bo jak pierwszy raz podszedłem do fantoma, którego Stasiu wraz z ekipą ratowników z Bełchatowa przywiózł do Burzenina, to dowiedziałem się, że połamałbym żebra dokumentnie. ;-) A myślałem, że wiem co robię.
Jak kogoś "telepie" to mu masażu nie trzeba, a wiedza PODSTAWOWA wiele nie pomoże a ryzyko spore. SUZ prawdę pisze - wzywać zawodowców.
MAc
Podstawową sprawą jest przedłużenie krążenia do momentu przyjazdu wykwalifikowanej ekipy. Na każdym kursie BHP jest mówione - pierwsze co zrób to wezwij pomoc. Jeśli są inni ludzie w okolicy to - jeśli wiesz co robić (tzn jak przeprowadzić resuscytację krążeniowo oddechową) to OD RAZU wydeleguj kogoś kto zadzwoni na 112. Z praktyki wynika że im większy tłum tym trudniej w nim o działanie, więc trzeba przejąć dowodzenie i wskazać kogoś kto zadzwoni.. Teraz każdy ma telefon.
Na kursie jest też mówione - jeśli połamałeś żebra - trudno. Ze złamanych żeber prędzej czy później się wyliże. Oczywiście MAc to duży chłop, ale prawda jest taka że podczas masażu serca żebra mogą pęknąć. Przecież trzeba gościa (albo gościówę) tak ścisnąć żeby nasz nacisk dotarł do serca. Wymaga to sporej siły i "niepatyczkowania" się.
Z powodów jakie koledzy podali wyżej raczej unika się "usta usta". Jeśli mamy zestaw do resuscytacji (czyli taki ustnik) to fajnie. Kosztuje to grosze, można wozić w apteczce.
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co nas będzie bardziej gnębić. Jakieś prawdopodobieństwo że dostaniemy WZW czy coś innego, czy fakt że nie zrobiliśmy wszystkiego żeby uratować człowieka?
Każdemu polecam kilkugodzinny kurs co najmniej raz na kilka lat. Jeśli nie jesteśmy w środowisku medycznym i nie mamy do czynienia z tymi sprawami, prędzej czy później mądrości nam "wywietrzeją" i w sytuacji krytycznej tracilibyśmy cenny czas na przypomnienie sobie ile to było oddechów, całą dłonią? dwoma? W którym miejscu...?
Ja osobiście jestem za. Tylko że trzeba po prostu "powiedzieć SPRAWDZAM" dyspozytorowi bo co można powiedzieć o gościu który zamiast sie zająć robota przez dziesięć minut mi pier* o kursie przedmedycznym?? Ja tu opisałem swoje zdarzenie na "faktach autentycznych" -hi nie mylić z faktami "medialnymi" czytaj wyssanymi z palca. Na dodatek zdarzyło mi sie na któreś z kolei pytanie "a co mu jest?" odpowiedzieć w nerwach ... a co ja kur* jestem lekarzem!?" Wtedy nasz kochany w cudzysłowiu dyspozytor sie obruszył i mówi - ja zaraz do pana Policje wyśle tylko niech pan przeklnie jeszcze raz... Na to ja że jak tu zaraz nie zjawi się zespół to ja zadzwonię na Policje i wtedy złoże na gościa skargę bo nagrywam rozmowę i mam zastrzeżenia. Po czym sie rozłączyłem. Po prostu czasem spotyka sie pajaców którzy tam nie powinni pracować i to jest najgorsze.
NO I PODJECHAŁA KARETKA.
Wołam ich przez ulicę, podjechali, i do mnie - panie co pan sobie jaja robi przecież to ćpun! Zespół moze byc potrzebny pańskiej rodzinie ... i tego typu gadki. no ale najlepsze było jak sie odwróciłem i ten ratownik myślał że nie słyszę. Zgłaszał przez radiotelefon co i jak i usłyszałem że ... potem niedorozwoje dzwonią na pogotowie... Powiem tak: zamurowało mnie , potem sobie przypomniałem ze byłem trepem w wojsku ( nie długo ale zawsze) i juz miałem zjebać delikwenta jak sierżant młodego kocura ale przypomniałem sobie ze obok słuchają kobiety. Wsiadłem w autobus i odjechałem do domu, ale gotuje sie we mnie do tej pory. Mam nadzieje ze się jeszcze a "panem ratownikiem " spotkamy i niech się facet modli żeby na ćwiczeniach rezerwy nie dostać się do mojego oddziału -hi. Zgłoszę goscia do memoriału o najlepiej wyszorowane kible w całym okręgu wojskowym -hi Zaznaczam nie lubię sie znęcać i nigdy nie lubiłem ale tu zrobie wyjątek.
No to wróćmy do sprzętu ze służb. Bywa że dostajemy cos fajnego co ma dobre parametry i nawet fajnie chodzi... Ale np. po czasie okazuje się że przestaje. otwieramy i niespodzianka! Okazuje sie że KTOŚ cos kiedyś naprawiał i... Po sprawdzeniu sprzętu "że chodzi", otwieramy obudowę , bierzemy pędzel i odkurzacz i robimy wielkie sprzątanie i przegląd zarazem. Urządzenia typu EKD , R 155 czy nawet Clanssman sporo przeszły i po wycofaniu sporo leżały w magazynach. Służby po sprawdzeniu że chodzi wypchały to aby się pozbyć a utrzymanie dalsze to sprawa nabywcy. Dlatego przywóz urządzenia do domu i załączenie do pracy od razu może się źle dla urządzenia skończyć. A dlaczego? A dlatego że po naprawach i remontach pełno tam śmieci i kurzu. O ile kurz jeszcze jest dopuszczalny za to ścinki przewodów i "latające" elementy elektroniczne "zapomniane" przez mechaników bywają bardzo częste. W EKD dodatkowo bywają wypracowane akumulatorki do podtrzymania pamięci. Po dwudziestu , trzydziestu latach to urządzenie sie rozszczelnia i opary elektrolitu potrafią zrobić prawdziwe spustoszenie. trzeba to koniecznie sprawdzić i wymienić. Druga sprawa są niektóre lutowania i punkty pomiarowe. Widziałem juz odbiorniki gdzie "talent techniczny" w serwisie punkt pomiarowy do masy przylutował!Na dodatek zrobił to pod pokrywa ekranująca poprzez którą ten punkt wystawał ( EKV 13). Szukanie przyczyny "braku napięcia " zajęło mi cztery godziny. Dlatego warto dodatkowo robiąc przegląd sprawdzić jeszcze sznur sieciowy i jego wprowadzenie bo to jest także newralgiczny punkt. Rodzaj przewodu i jego grubość jest zależna od poboru mocy przez urządzenie i powinna być przestrzegana bo np .podłączenie odbiornika Amur lub R - 155 dowolnej wersji przy pomocy sznura od radyjka Śnieżnik jest nieporozumieniem i to grubym! pobór mocy tych urządzeń sporo przekracza 200 Wat podczas pracy a podczas rozruchu średnio jest o ok. 1/3 wyższy. Dlatego kabel zasilający dobieramy ze sporym zapasem. Popatrzcie jaki kabel ma pralka Polar. Taki jest adekwatny. Poza tym jest jeszcze jedna ważna rzecz - uziemienie. Do EKD oraz Amura i R 155 używamy uziemienia które podłączamy najpierw. Uruchomienia dokonujemy w kolejności - uziemienie , antena sieć. Nigdy inaczej. EKD ma na pokładzie C MOSy które bez uziemienia podczas pracy łatwo uszkodzić. wystarczy ze z anteny przyjdzie ładunek statyczny. Poza tym jest jeszcze cos takiego jak filtr sieciowy. tam oprócz dławików są kondensatory poprzez które do masy przedostaje się część napięcia wraz z zakłóceniami. Na obudowie potrafi sie pojawić napięcie do 100 Volt .Dotknięcie jednocześnie obudowy i kaloryfera i... może zdrowo kopnąć! Owszem jak tylko kogoś z nas , jeszcze da sie to "strawić" nasz sprzęt i my odpowiadamy, ale mamy rodziny i nasze mamy , ojcowie a co ważniejsze nasze dzieci nie powinny być narażone na tego typu sprawy. warto o tym pamiętać.
Do BHP bym dołączył
*bezwzględne stosowanie do zasilania przewodów o kolorach czerwony i czarny
(bo potem zielony to plus, a szary minus, a potem fioletowy to plus a czarny minus itd....następnego dnia po stosowaniu środków na nerwicę o których wspominał SQ6ADE jest zonk i robota idzie z dymem)
*stosowanie bezpieczników choćby samochodowych
(kiedyś zaszalałem i zrobiłem wzmacniacz 4xIRF450 z 24V....prawie 200W wychodziło, to podłączyłem filtr dolnoprzepustowy żeby zobaczyć co po filtrze wyjedzie i cudem w twarz nie zarobiłem obudowami IRFów...bo z braku wydajnego zasilacza 24V zasilałem je dwoma akumulatorami 12V 65AH)
Słuszna uwaga! Bezpieczniki i właściwe kolory kabli to radiotechniczna podstawówka i TO każdy powinien stosować. W WYPADKU stosowania innych kolorów bo PRODUCENT wykombinował inaczej należy oznaczać plus i minus za pomocą choćby kawałka taśmy klejącej (papierowej) i napisu na niej czego kabel "dotyczy". taki system pozwala na unikniecie ewentualnych pomyłek kiedy odkładamy urządzenie na jakiś czas aby wrócić do tematu powiedzmy za miesiąc.
Ale uwaga: Niektóre przewody zasilające maja wewnątrz żyły czarną i niebieską oprócz żółtozielonej. Pamiętajcie! NIEBIESKA ŻYŁA ZAWSZE MA BYĆ PODŁĄCZONA DO MASY. Tak jest we wszystkich urządzeniach. Czarna to faza ,a żółto zielony... podłączamy TYLKO wtedy kiedy producent danego urządzenia na to pozwoli i JEST TO ZAZNACZONE W DOKUMENTACJI ŻE TAK JEST. Popatrzcie na zasilacze Radmor 3371 ( bazowe) jest tam żyła żółto zielona ale nie podłączona i NIE WOLNO JEJ PODŁĄCZAĆ a to dlatego ze radio poprzez koncentryk jest uziemione na maszcie! I nigdy tego nie róbcie! Bo nie wiadomo kto i kiedy po Was tego zasilacza użyje i może dojść do tragedii. Bagatela jeśli TYLKO "wywali korki" ale teraz okazuje się ze pomimo barku zgody producenta podłączymy to zero ochronne i łapiąc za obudowę dotkniemy kaloryfera... I mamy zagrożenie życia ! Dlatego podłączając urządzenia fabryczne MUSIMY stosować się ściśle do dokumentacji fabrycznej.
HIGIENA WARUNKIEM ZDROWIA, Temat rzeka. W domu mamy wszystko co trzeba zeby po pierwsze myc ręce po zakończeniu pracy w naszym radiowym kąciku. Wskazane a wręcz obowiązkowe! tranzystory , płytki ,cyna i inne sprawy - czyli kurz, syf nagromadzony przez lata eksploatacji a wszystko to na naszych rękach. Siadamy do posiłku i nie wiadomo dlaczego na drugi dzień jesteśmy chorzy. Myjemy sie zawsze po pracach w pracowni.
Druga sprawa , wyjazdy DX-owe w plener. CIUCHY - Jeansy i koszule , koszulki plus spodenki. WYPRAĆ PRZED PIERWSZYM WŁOŻENIEM !!!! Owszem próbujemy w sklepie wszystko pasuje ale ... Jeansy ( dżinsy spodnie jak brzmiała piosenka) należy wyprać bo nie wiadomo KTO to przed nami próbował i czy był czysty delikatnie mówiąc. Poza tym podobnie jak koszulki i majtki te rzeczy barwią. jedziemy w nowych portkach w plener , spotyka nas deszcz i wyglądamy jak przysłowiowi niebiescy święci z piosenki. Druga sprawa ze ta farba potrafi być alergenem! I trzeba cholerstwa sie pozbyć w zarodku.
MEBLE DO PRACOWNI ( I MIESZKANIA) podlegają takim samym prawom jak ciuchy z tym ze muszą "sie wyśmierdzieć" bo nowa płyta "okal" jest także nasączona środkami które owszem w paczce sie rozkładają stopniowo ale nie ulatniają. A są toksyczne! Dlatego wstawiając nowe graty do pracowni przez co najmniej dwa tygodnie wietrzymy chatę i śpimy przy otwartym oknie. Inaczej ból głowy i złe samopoczucie pewne. podobnie z nową zmianą pościeli prosto ze sklepu , poduszki , kiłdry ,śpiwory. Te rzeczy tylko z pozoru "pięknie pachną nowością". trzeba to wszystko wywietrzyć i to porządnie ze dwa dni naprzód zanim sie założy. Pamiętajcie o tym. Druga sprawa - Żona w ciąży... Cała chemia z pracowni WYLATUJE !!! Kobieta w ciąży rządzi się swoimi prawami i KAŻDA ale to każda jest nadwrażliwa na agersywną chemię. Im mniej tego cholerstwa w domu tym lepiej. Lutowanie jeszcze ujdzie ale... farby, kwasy , elektrolity , LAKIERY, NOWE MEBLE (!) Wszystko precz do czasu porodu i nawet ze dwa miesiące po. Inaczej może się skończyć szpitalem. ode mnie mała dygresja - macie żone w ciąży w domu ... uważajcie ma moce nadajnika i sprawność anten! Te rzeczy trzeba dograć do perfekcji. Im mniej fal w.cz. w domu tym lepiej dla maluszka. na razie tyle.
DZIECI W PRACOWNI RADIOWEJ. Kolejna sprawa. owszem jesteśmy skłonni przekazać hobby swoim dzieciom ale trzeba uważać co one robią. Te całkiem malutkie trzeba pilnować na okrągło. Radio nie jest dla raczkujących dzieci "najlepszą" zabawką. bagatela jak ktoś tam da klucz z generatorkiem i bateryjką 4,5 V pięciolatkowi. Nic sie nie powinno stać ale trzeba mieć młodego na oku. Kiedy nas nie ma w domu lepiej pracownię zamknąć na klucz. Nie chodzi tu o stare przepisy dotyczące zabezpieczenia sprzętu ale o dzieci. Wiadomo co się może stać. Najmniejszy problem to ewentualne uszkodzenie sprzętu. Pozostaje porażenie prądem , napromieniowanie w.cz. i inne typu poparzenie lutownica czy załączenie beztroskie jakiegoś urządzenia i pójście sobie na podwórko lub do kolegów. A tak - wszystko na klucz, i koniec tematu. Dostanie licencje będzie mógł ( mogła) sobie pracować. Inna sprawa to "usypianie" małego dziecka muzyka lub pracującym odbiornikiem komunikacyjnym . Można to stosować ale najlepszym sposobem na dobry wypoczynek i sen jest cisza w domu. Malutkie dzieci odznaczają się NADZWYCZAJ DOBRYM słuchem i każda minimalna sprawa związana z życiem w danym otoczeniu zostaje usłyszana i zauważona. Trzeba o tym pamiętać. Podobnie z późniejszym"dopuszczeniem " młodych ludzi do radia , choćby odbiornika komunikacyjnego. nasłuchy , komputer , a gdzie nauka? Jak młody ( młoda) ma nie spać przy obiedzie lub na lekcji kiedy w nocy do 3/00 słucha DXów ?? Trzeba poukładać te sprawy bo inaczej nici z nauki. Wiem po sobie. najpierw lekcje ( plus obiad) potem przyjemności.