HomeMade

Pełna wersja: Radio Reaktywacja kolejny Dom Dziecka "nr 3 Na Kole w Warszawie"...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Relacja Krzysztofa SQ5NWI
..................................................​..................................................​.....................

Od pierwszej informacji o Reaktywacji wiedziałem, że chcę w tym uczestniczyć, ale musiało upłynąć kilka miesięcy zanim wszystkie
zmienne przyjęły wartości sprzyjające i równanie z niewiadomą - kiedy - dało się rozwiązać.
Umówiliśmy się z Pawłem SQ5STS trzy tygodnie przed 11 grudnia.
Miałem po prostu być i przynieść ze sobą PMRki. OK, wpisałem do kalendarza, bo pamięć już nie ta...
Jest 11 grudnia po południu. Siedzę w pracy na rozmowie z szefem. Dzwoni Paweł...
- Rafał (szef) przepraszam, to ważne, muszę odebrać.

- Będziesz?
- Chciałem Cię złapać na Skype, ale...
- Będziesz?
- Zamierzam być. (zbędna rezerwa, no ale trzeba dojechać, zawsze może się coś stać po drodze)
- OK. Możesz coś wydrukować?
- Jeśli czarno-białe to tak.
- Czarno-białe - alfabet Morse'a, same litery. Po dwa komplety na stronę A4. 10 kartek.
- OK, nie ma problemu.
- Super. Do zobaczenia.
... jeszcze próbujemy się zgrać na wspólny dojazd, ale jednak nie da rady - każdy jedzie oddzielnie.
- Cześć.

To już za ok. dwie godziny zaczynamy!
Po wyjściu od szefa drukuję kartki z kropkami i kreskami. Robię coś jeszcze w ramach obowiązków służbowych - dochodzi 15:50 - lecę.
Dojazd bez problemu - tuż po 16:30 jestem na miejscu - pierwsze wrażenie - ale wypas... w parku otaczającym budynek jest mnóstwo
miejsca dla powieszenia anten. :-)

Jeszcze z daleka widzę, że Paweł (widziałem go wcześniej tylko na zdjęciach) poszedł właśnie na górę. Przed budynkiem moją uwagę
zwraca Land Rover z anteną wystającą nad dachem - pewnie CB, ale to auto jakieś takie "dla krótkofalowca" no i ta rejestracja ZK...
W drzwiach dogania mnie jego właściciel, rosły gość z dwiema technicznymi walizkami - to musi być ktoś z naszych.
Rzuca do ochroniarza, że on jest tym trzecim, więc ja, że pewnie będę tym czwartym.
Robimy szybkie "QSO" Roman SP1GZL - Krzysiek SQ5NWI i po ujawnieniu swoich tożsamości Panu z ochrony lecimy na górę.
Spotykam tam w końcu twarzą w twarz Pawła. Jest też Piotrek SQ5FLP - jego pamiętam m.in. z jednej z pierwszych wizyt w 37 Oddziale
Terenowym PZK w 2007 lub 2008 roku - kupił wtedy i testował Icoma IC-7000.

Paweł z Romanem znikają gdzieś na zewnątrz. W końcu udaje mi się ich zlokalizować.
Paweł... macha wędką. Wiadomo, zarzuca odciągi do anteny na drzewo, ale osoby postronne chyba są bliskie pukania się w czoło -
wędka, tutaj, na mrozie?

Idę go zastąpić i pomóc Romanowi. Paweł musi poustawiać zabawki potrzebne do doświadczeń.
Antena wisi idziemy na górę - dzieci się schodzą.
Pomieszczenie jest niewielkie, dzieci kilkanaścioro. Pogodne, sympatyczne, w większości zaciekawione co tu się wyrabia.
Są... zwyczajne. Przyszło mi do głowy, że zupełnie takie jak moje własne. Ta myśl od razu skróciła dystans między nami -
przynajmniej dla mnie.
Rozpoczynamy - Paweł zagaja o krótkofalowcach, przedstawia ogólny plan zajęć.
Zaczynamy od fizyki - będzie tylko pół godziny, bo kolacja już prawie gotowa. Mimo to słyszę - "Pół godziny? Nie może być krócej?".
No ładnie, audytorium już wymięka, a jeszcze nic nie było...

Paweł jednak stawia na wizualizację i interaktywność.
Po krótkim wstępie teoretycznym popartym kilkoma slajdami zaprasza do stolika i rozpoczyna doświadczenia.
Zainteresowanie rośnie, pojawiają się pytania - to wiarygodny wskaźnik zaangażowania słuchających.

Łuk elektryczny który bezprzewodowo zapala neonówkę i klucz telegraficzny, który bez fizycznego połączenia z galwanometrem powoduje
jego wychylenie dzięki indukcji elektromagnetycznej efektownie kończą serię eksperymentów.
Dowiedzieliśmy się, że zasada działania radia jest właściwie niesamowicie prosta, skoro udało się je właśnie zmontować z dwóch
cewek, klucza i zasilacza...
Dzieci poszły na kolację - szykujemy się do następnej części. Normalnie byłoby jeszcze sporo fizyki, ale jest dość późno - idziemy
dalej - konkurs telegraficzny.
Tylko czy wrócą? Wiedzą, że nie muszą...

Wracają - niemal wszyscy!
Krótki nieplanowany pokaz wizualizacji korespondentów Pawła oznaczonych na mapie świata w Google Earth.
Narzędzie świetnie przemawiające do wyobraźni, a liczba stacji zaznaczonych robi wrażenie połączone z niedowierzaniem.
Oglądamy zdjęcia satelitarne rejonu pracy kilku ciekawych stacji na małych wyspach czy Antarktydzie, a także imponującą antenę
kierunkową jednego z kolegów w Warszawie. ;-)

Czas na konkurs z nagrodami.
Hasło chipsy i cola - sprawdzone już nie raz - robi swoje! Chcą się bawić i chcą wygrywać!
Roman siada do klucza i nadaje kilka razy "A" dla objaśnienia co słyszymy i jak słuchać.
Chwilę potem do odgadnięcia jedna litera, potem druga. Idzie gładko, więc teraz dwie litery jedna po drugiej.
Trudniej, ale dają radę.
Romka trzeba upominać, żeby nadawał wolniej bo się za łatwo rozkręca do 20WPM i wyżej.
W końcu słowo trzyliterowe - jest trudno. Orłem okazuje się Dawid. Jeden z młodszych na sali, ale cola jest jego - to nie wiek się
liczy.
Teraz szansa dla kolejnych jednak idzie jak po grudzie. Zaczyna robić się zamęt, zgadywanie, u niektórych zniechęcenie.
Ktoś zgaduje - znów nagroda.
Dawid przemyślał sprawę i wymienia colę na chipsy ;-). W tzw. międzyczasie znowu odczytuje poprawnie kolejne słowo, ale nagrodę już
raz dostał - na drugą w tym konkursie szansę mają inni.
Widać, że jest bardzo trudno, literki się mylą, słowa takie jak OKA czy TAN powodują protesty, bo co to za słowa w ogóle są?!
Powoli emocje jednak stygną kolejne nagrody trafiają do zwycięzców - również dziewcząt. Weronika, Monika... Robert zawiedziony, bo
odgadł słowo, które w formie kropek i kresek Piotrek zaczął zapisywać na tablicy - widzieli to wszyscy, ale Robert pierwszy podał
całość - lecz nagrody nie dostał, bo praca niesamodzielna...
Telegrafia wymęczyła wszystkich uczestników. Narzekali, że trudne, ale przecież w końcu dawali radę, choć próbowali pierwszy raz w
życiu usłyszeć co to pikanie znane może z filmów czy dzwonków w telefonach komórkowych oznacza. Roman ich nie oszczędzał serwując
14-16WPM i krótkie odstępy między znakami.

Teraz byłby czas na konkurs nasłuchowy, ale czas goni - siadamy do łączności.
Najpierw przygotowanie na sucho, kartki ze schematem łączności do uzupełnienia własnym imieniem, literowanie, prezentacja przebiegu
łączności bez radia i... Paweł rozpoczyna CQ na 80m.
Wiktoria, a potem Weronika proszą o pomoc w wypełnieniu formularza, a tam już pierwsze zgłoszenie korespondenta. Słychać bardzo
słabo, duże zakłócenia.
Robert jednak próbuje. Trema wielka, ale nadaje. Brakuje tchu, ręce się trzęsą...
Poszło w eter. Jest odpowiedź!
Trzeba powtórzyć, bo nie wszystko doleciało. Za drugim razem więcej "pary" w płucach i jest! Pierwsze pełne QSO zrobione!
Do radia siadają kolejne dzieci - robią swoje pierwsze łączności. Robert chce jeszcze raz - tym razem idzie z dobrym raportem i
bardzo sprawnie.
Damian, Weronika i inni.
Namawiam Klaudię, która po wieczornej toalecie przyszła i szczotkując włosy przysłuchuje się wyczynom koleżanek i kolegów, ale dziś
jeszcze nie podejmie rękawicy.
Za to nieduża Wiktoria rwie się do łączności, ale głosik delikatny, czytanie jeszcze sprawia trudność - pewnie przez emocje.
Odpuszczamy. Jednak chipsy lub colę tak jak każdy kto przeprowadził łączność może wziąć. Zadowolona, choć chyba nie do końca. Kręci
się wokół, zerka, słucha.
W końcu pyta mnie co to leży na stole. Tłumaczę, że to takie krótkofalówki do rozmawiania na niewielką odległość. Prosi o jedną,
biegnie na drugi koniec budynku i... robi swoje pierwsze QSO w okolicach 446MHz ;-).

Mija 20:30, czas kończyć. Paweł podsumowuje, zostawia ulotkę z informacjami o programie Reaktywacja, linkami do ciekawych stron.
Roman omawia z wychowawczyniami plany na przyszłość - wyprawa plenerowa.
Najważniejsze, że ok. 10 dzieci, które dotrwały z nami do końca entuzjastycznie potwierdza chęć ponownego spotkania z nami i z
krótkofalarstwem!

Odkrywamy, że zostało sporo pysznych cukierków czekoladowych od Romka, cola... Paweł daje to obecnym - podzielcie się.
Odzywają się głosy, że tak nie będzie dobrze, bo jak pójdą z tymi cukierkami do pokojów to się zaczną kłótnie o sprawiedliwy
podział.
Natychmiast ze strony dzieci pada propozycja, żeby oddać to na ręce wychowawców i tą drogą przekazać na "Interwencje".
To część ośrodka, w której znajdują się dzieci przywożone z terenu miasta w ramach doraźnych działań interwencyjnych.
"Nasze" dzieci wiedzą, że tym z interwencji jest gorzej niż im...
Mają po 10-15 lat, ale poziomem empatii biją na głowę wielu, wielu dorosłych, a przy tym widać, że jest to dla nich gest naturalny
jak oddech - piękne!

Pakujemy sprzęt, żegnamy się, koniec...
Nie, nie koniec. Paweł wymęczony - to on ciągnął ten pociąg przez ostatnie ponad 3 godziny.
W mojej głowie jak na wielkim skrzyżowaniu w godzinach szczytu - emocje, pomysły, wrażenia, migawki z twarzami dzieci.
Daliśmy im spróbować nieznanej potrawy, a one powiedziały, że ma ciekawy smak i chcą więcej.
Jesteśmy zdeterminowani, żeby ten głód zaspokoić. Być może wystarczy jeszcze jeden lub dwa posiłki i więcej nie zechcą, ale jeśli
zechcą - musimy tam być.

Lekcja, choć każda na pewno jest inna to jednak dzięki z góry ułożonemu planowi przebiega sprawnie i jest dynamiczna.
To ważne, bo przecież zajęliśmy im ponad 3 godziny, a gdybyśmy zaczęli wcześniej, byłoby to nawet 5-6 godzin.
Bez dobrego planu gry skończyłaby się ona znużeniem uczestników i mogłaby zniechęcić miast zachęcić.
Każdy z nas zauważył jakiś drobiazg do poprawienia, usprawnienia. Telegrafię trzeba prezentować wolno i konsekwentnie egzekwować
ustalone wcześniej zasady, budowa układów w doświadczeniach mogłaby być wsparta prostymi schematami, a wyświetlane slajdy okrojone z
tekstu, etc.

Wracamy do domów. Roman podwozi mnie do centrum. Niestety, spóźniam się na kolejkę. Następna za pół godziny.
Nie nudzę się - dzwoni żona, że trzeba pomóc córce w matematyce. Nie ma rady - walczymy z dzieleniem sposobem pisemnym przez
telefon.
Idzie dość gładko - zuch dziewczyna! Nie będzie wyrzutów sumienia, że robię coś dla innych dzieci, a własne przez to nie mogą liczyć
na moją pomoc.
Kończymy jeszcze po moim powrocie. Jest już bardzo późno, a ja ciągle myślę o tym co mnie dziś spotkało w Domu Dziecka przy ul.
Dalibora 1 w Warszawie.
Idę spać.
Rano myślami wciąż wracam na warszawską Wolę i mam poczucie, że uczestniczyłem w niewielkim wydarzeniu o wielkim znaczeniu.
Pokazaliśmy tym dzieciom coś czego istnienia być może nawet nie podejrzewały. Może dla kogoś z nich teraz lub w przyszłości dzięki
temu otworzy się jakaś ukryta furtka do lepszego życia. Czemu nie? My, dorośli musimy im podać klucz.

Krzysiek SQ5NWI
Witajcie jestem i ja...
Chciałem wam powiedzieć że ten dzień 11.12.2012 był dla nas wyjątkowy z jeszcze jednego powodu.
W tym dniu w Ramach zajęć Reaktywacji pracowaliśmy z dzieciakami, dwoma zespołami w 2 miejscach jednocześnie.
Byliśmy w Domu dziecka nr 4 na Łukowskiej (Jurek sq5npw i Edek sq5lth), były to już kolejne zajęcia w tym miejscu w ramach warsztatów i jednocześnie na Kole w Warszawie w Domu Dziecka nr 3. Możemy więc powiedzieć, że się rozkręcamy.

Oczywiście nie udało by się to bez pomocy i życzliwości Was wszystkich.
Pięknie dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Wesołych Świąt

Paweł Włodarczyk
sq5sts

ps. poniżej fotki z Koła
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
İmage
Przekierowanie