HomeMade

Pełna wersja: Poznań EGZAMIN 19.11.2011
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Gdy pierwszy raz zainteresowałem się krótkofalarstwem (lata 70) byłem przekonany, że łączności robi się tylko po to aby sprawdzić jak działa sprzęt. Coś wtedy słyszałem, że można kupić fabryczne urządzenia, nie mogłem zrozumieć po co. Dziś również nie rozumiem. :-)
Zastanawiam się po co w ogóle ten egzamin.
1. Można wykuć. (nawet wzrokowo) pula pytań ograniczona.
2. Ci co robią HM wiedzą co robią, a poza tym jak nie wiedzą, to wnioskuję, że skoro robią, to chcą się dowiedzieć.
3. SZPIONY? PODZIEMIE?
4. Jeżeli ktoś chce robić łączności, to znak konieczny.
5. Będzie zakłócał łączności innym patrz pkt.2.
6. Etyka? Kultura? Tego nie można wykuć. Będzie odrzucony.
7. Przypomina mi całość tej histerii, patenty żeglarskie. Ktoś wreszcie doprowadził do tego, że (niestety tylko do 7,5m długości łodzi) nie trzeba ŻADNYCH uprawnień.Ktoś kto płynie, odpowiada za siebie i załogę.Co było na Mazurach - wszyscy mieli patenty.
8. 30 lat temu zainteresowało mnie krótkofalartwo. Należałem wówczas do niestety nieaktywnego w tej chwili klubu SP3KCL .
Egzaminy były nieporównywalnie trudniejsze do obecnych. I co? ZNIECHĘCIŁEM SIĘ. Jakie są statystyki obecnie? Jaka jest średnia wieku licencjonowanych krótkofalowców?
9. O co chodzi?
Egzamin jest potrzebny.
Jerzy. Rozszesz. Chętnie podyskutuję.
Co tu rozszerzać gdyby nie było egzaminu to by było jak na CB i tyle. Egzamin pomimo jego prostoty eliminuje pewną część nieodpowiedzialnych osób.
Wojtku - jeżeli posiadasz własną łódkę to zadasz sobie trud, by nauczyć się ją prowadzić bezpiecznie lub/i będzie stać Cię również na skipera. Jeżeli chcesz ją pożyczyć - musisz się przed bosmanatem wykazać umiejętnościami - i do tego właśnie służy patent. Egzamin na II robiłem po 8 latach stażu SWL, na I po kolejnych trzech. Może właśnie dlatego zrozumiałem, że mnie to kręci (ponad 30 lat trzyma nadal). Często bywa tak, że to co łatwo przychodzi, jeszcze łatwiej odchodzi.

Ahoj oraz 73 Piotr
Piotrku. W jaki sposób sobie wyobrażasz wykazanie się przed bosmanem umiejętnościami? Wiem odbiegamy od tematu, ale wydaje mi się, że nie aż tak bardzo.Tak posiadam własną łódkę i zanim zacząłem ją użytkować, to postarałem się o wiedzę. Dlatego, że wiedziałem, że będę odpowiadał za innych. To nie zmienia faktu, że egzamin na patent (zdałem stare g...e czasy) zrobiłem , bo musiałem. Krótkofalarstwo też mnie kręciło jak napisałem wyżej, ale konieczność zdania egzaminu zniechęciła mnie do kontynuowania tego pięknego hobby.I teraz też, zanim wyjdę w eter, to w międzyczasie również postarałem się o podstawowe wiadomości SAM , by pracując w eterze się nie ośmieszyć. Egzamin W NICZYM mi nie pomógł. Wydaje mi się, że czy coś sobie odpuszczamy, bo łatwo przyszło-łatwo poszło, to w tym konkretnym przypadku ma się nijak do tego powiedzenia. Jeszce odnośnie Twojego twierdzenia, że co łatwo idt..., to znów zadaję pytanie: o co chodzi? Jeżeli chodzi o CB , to wydaje mi się,że osoba, która kupuje (buduje) transceiver na KF nie robi tego po to, by p.....ć farmazony w eterze.
Jeśli już mówimy o żeglarstwie... Kilkanaście lat dorabiałem w różnych ośrodkach jako instruktor, sporo widziałem. Zmiana przepisów i pozwolenie aby nieszkoleni ludzie brali na siebie odpowiedzialność za życie załogi - to tragedia. Jeszcze większa tragedia dla rodziców którzy w dobrej wierze puszczają dzieci na wypady, a one wsiadają na łódki prowadzone przez kogoś komu się wydaje że wszystko umie. Na obozach zawsze wymuszałem u instruktorów aby egzamin rozpoczynał się pierwszego dnia - a egzamin oficjalny robiliśmy fikcyjny. Oceny były przygotowane wcześniej na podstawie kilkutygodniowej obserwacji odpowiedzialności delikwenta. Zdawała mniej niż połowa. Nie możemy tego porównywać do egzaminu krótkofalarskiego - inna skala niebezpieczeństwa utraty życia. Tamte lata były dobre. W naszym klubie wymagano 3 lata praktyki na patent żeglarza, potem trzy lata na sternika. Żeglowaliśmy po Wiśle pomiędzy Sandomierzem, a Tarnobrzegiem. Kto pływał po rzece wie czym to pachnie.
Wydaje mi się, że temat żeglarstwa powinniśmy przenieść do osobnego działu, wątku, to jest inna bajka. Może hydepark? Podałem ten przykład jako rozwiązanie. Przypuszczam,że przykłady można mnożyć. Jeżeli chodzi o żeglarstwo, to jest inny temat. Jerzy .Tak jak napisałeś. Nie ma porównania w zagrożeniach. Celowo użyłem tego porównania. JAKIE ZAGROŻENIE MY POTENCJALNIE MOŻEMY POWODOWAĆ?
(23-11-2011 20:21)LINKI napisał(a): [ -> ]Jerzy. Rozszesz. Chętnie podyskutuję.

To może ja:

Egzamin nie potrzebny:

Firma XXX ma 150 kurierów kupuje im urządzenia typu baofeng za całe 53 dolary i programuje częstotliwość najbliższego dobrze słyszalnego przemiennika. Skoro nie potrzeba egzaminu to można prawda?

Pewnie takich scenariuszy można by wymyśleć multum, pewnie ktoś może powiedzieć ok w celach zarobkowych nie wolno na tych pasmach a agzam nadal nie potrzebny.
Tak czy owak egzamin nie smok ogniem nie zionie i straszny nie jest, a życie ułatwia.
Poza tym minęły czasy gdy tylko politycznie poprawni i koledzy kolegów uprawnienia otrzymywali. A reszta czekała i robiła kilka kilkanaście lat stażu nasłuchowego.
Więc niema co biadolić ty wydałeś na egzam, urzędnik wypisał papier skarb państwa bogatszy o parę groszy i wszyscy zadowoleni.
Stron: 1 2 3
Przekierowanie